Jeżeli cokolwiek mógłbym napisać o sobie to na pewno to, że żyje dzięki Pańskiej łasce. Mam 31 lat i dzięki Panu poznałem jego drogę, którą ON sam jest. Pan od dziecka nade mną pracował. Było coś we mnie co zawsze ciągnęło mnie do Niego. Czułem się jakby wyizolowany od tego świata, jakbym tu nie pasował. Żyjąc w rodzinie katolickiej myślałem, że zbawienie jest pewną sprawą, bo przecież należę do najwspanialszego i mającego prawdę kościoła. Służyłem do mszy, byłem ministrantem, później zdobyłem wszystkie niezbędne sakramenty, więc to wszystko dla mnie było pewne…
W sercu czułem powołanie by zostać duchownym. I wszystko tak ładnie trwało do momentu kiedy zwątpiłem że istnieje ktoś taki jak, Bóg… Tak naprawdę nigdy nie zastanawiałem się czy On istnieje, po prostu żyłem religią… Kiedy dotarł do mnie fakt że nie mam przeżycia ze Stwórcą i nie wiem czy w ogóle istnieje, byłem załamany. Musiałem szybko podzielić się tą refleksją z rodzicami którzy pocieszyli mnie i oczywiście powiedzieli że On Wielki Bóg istnieje. Pocieszyło mnie to trochę ale i tak nie miałem pokoju jak wcześniej. Byłem już nie ugruntowany, ale tak jak myślałem ,,najważniejsze że katolik”.
Żyjąc w tym świecie zacząłem szukać swojego miejsca. Chciałem także osiągnąć sukces. Nie wiedziałem jeszcze w jakiej dziedzinie, ale chciałem być szczęśliwy w tym co robię. Tą furtką do szczęścia okazał się sport. Zacząłem bardzo dużo trenować sporty siłowe i chciałem zostać najsilniejszym człowiekiem na świecie. Pochłaniało to wielkie godziny mojego czasu ale chęć sukcesu i dobrze zbudowanego ciała była ogromna. Pierwsze sukcesy pchały mnie do następnych i nie trzeba pisać jak to się miało z Bogiem. Nie był tak ważny, a raczej tylko w coś tam wierzyłem. Słowo Boże mówi w Ew. Marka w 8. rozdziale i 35. wersecie: ,,bo kto chce zachować życie swoje, straci je, a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii zachowa je”.
Moje życie owładnęła żądza sukcesu. Trwało to jakiś czas, zdobywałem nagrody i puchary, dostałem się z dobrymi wynikami do szkoły średniej i dalej się rozwijałem. Ważniejsze było życie niż Ewangelia. Chciałbym zaznaczyć, że bardzo interesowała mnie Historia Świata. Ona też bardzo dużo zajmowała mi czasu i mego zainteresowania Czytałem o inkwizycjach, płonących stosach, jednak nigdy nie zwróciłem uwagi, że Ci którzy ginęli to moi bracia i siostry, a kościół do którego należałem to krwawa machina religijna. Bóg ma różne sposoby by przemówić do drugiego człowieka i przemówił do mnie przez pewien komiks protestancki. Były tam wyznania byłego księdza katolickiego, który nawrócił się do Chrystusa dzięki temu, że poznał prawdę dzięki SŁOWU BOŻEMU. Pomyślałem sobie, że skoro katolicki ksiądz może się nawrócić to czemu nie ja. Poczułem że Pan woła mnie do Siebie.
Zacząłem czytać Biblię i odkryłem prawdę, Słowo Boże mówi, że tą prawdą jest CHRYSTUS. Zdałem sobie sprawę, że mój ukochany kościół przez tyle lat trzymał mnie w niewiedzy i kłamstwie. Wtedy jeszcze nie przeżyłem znowuzrodzenia, ale miałem intelektualne pojęcie na temat Boga, a nie było jeszcze iskry do znowuzrodzenia. Wiec już coś wiedziałem, trenowałem i uczyłem się. Postanowiłem szukać zboru w którym to najważniejszym środkiem jest Boże Słowo. Po jakimś czasie zacząłem chodzić do pewnego zboru w okolicy i byłem pewny, że odnalazłem prawdę i religijny spokój.
Trwało to też jakiś czas. Kiedy uświadomiłem sobie że umieram bo zaatakowała mnie bakteria która atakuje średnio 1 osobą na 300 tysięcy i zainfekowała mój układ pokarmowy, tak że z dobrze zbudowanego i silnego ciała zostało w ciągu dwóch tygodni 54 kg. Zdałem wtedy sprawę, że to na co tak ciężko pracowałem runęło, a na dodatek umieram. Dziś wiem, że to Pan uczynił bym coś zrozumiał wreszcie i doświadczył. Kiedy przywieziono mnie do szpitala byłem w tak beznadziejnym stanie, że lekarze myśleli że jestem narkomanem. A przecież niedawno jeździłem na zawody i miałem wizje swej przyszłości. Wydawało mi się, że znalazłem Chrystusa i to jest to, co powinno być, a tu taki krach. Leżałem w szpitalu poprzekłuwany wenflonami i miałem założony cewnik. Nie mogłem iść do toalety, musiałem załatwiać się do nocnika. Byłem przed 18 urodzinami i czułem się żałośnie.
Wtedy zacząłem mocno czytać Biblię i zobaczyłem że Chrystus przecież uzdrawia, że jest wciąż taki Sam Hebr. 13,8 o tym mówi. Wołałem do Pana bo wiedziałem że tylko On może mi pomóc. Pewnej nocy przyszło uwolnienie z bólu – wiedziałem, że Chrystus się mnie dotknął. W szpitalu powiedzieli mi że mam stan gnilny jelit – zapalenie błoniaste jelit i w związku z tym muszą mnie przewieźć do bardziej specjalistycznego szpitala. I tak chwaliłem Pana, bo już zostałem uwolniony przez Niego od bólu. Kiedy trafiłem do szpitala w Szczecinie, moja lekarka prowadząca powiedziała, że mam niesamowicie silny organizm i powiedział, że pracuje 30 lat w zawodzie i nie widziała takiego przypadku.
Wiedziałem, że to nie moja siła tylko Chrystusa który trzyma mnie przy życiu. Złożyłem jej świadectwo że to tylko Pan uczynił. Dziś wiem, to że znalazłem się w następnym szpitalu nie było przypadkowe. Pan zawsze wysyła nas byśmy szli dalej z Ewangelią i tak też było ze mną. Musiałem tam być ze względu na ludzi którzy musieli wysłuchać mego świadectwa i Ewangelii. I jak się okazało później na tym samym oddziale leżała kobieta z chorą 2-letnią córeczką i również do niej ta Ewangelia miała dotrzeć. Kiedy powiedziałem jej czy mogę pomodlić się za jej dziecko. Jej odpowiedz brzmiała: „…możesz modlić się nawet do Buddy lub Konfucjusza lub kogokolwiek…”. Ja jej powiedziałem że jedyną drogą jest Jezus Chrystus. Zapytałem się czy chce bym pomodlił się za jej córeczkę w imieniu Jezusa Chrystusa, zgodziła się. Pamiętam jak poszedłem i zamknąłem się w izdebce i znów wypróbowałem swoją wiarę w sprawie tego dziecka. Wynik był taki, że po dwóch dniach dziecko wyszło ze szpitala. Czy ta kobieta wzięła coś z tego nie wiem, jednak mam pewność tego, że Król królów mnie wysłuchał.
Mój stan zdrowia z dnia na dzień był coraz lepszy. Pani doktor powiedziała mi jednak, że jeżeli jeszcze raz załapię tą bakterie będę musiał już do końca życia się leczyć bo mój układ pokarmowy po raz kolejny tego nie wytrzyma. Po jakimś czasie zostałem wypisany do domu i myślałem, że już wszystko dobrze, że Pan mnie uzdrowił i jestem już na dobrej drodze życia. Jednak po paru dniach przyszła kolejna próba. Okazało się, że po raz kolejny dostałem silne bóle i takie same objawy jak wcześniej. Wskazywało to na to że choroba powróciła. Byłem załamany i zrozpaczony. Kiedy płakałem usłyszałem głos w swym sercu: „Idź, zawołaj do mnie, a ja cię wysłucham”. Wtedy tak naprawdę modliłem się najszczerzej w swym życiu. Pan mnie próbował, ja jednak mocno złapałem się obietnicy i niemoc opuściła mnie po trzech dniach. I od tej pory nie byłem w tej sprawie u lekarza.
Alleluja, Chwała Panu za to że jest cudownym lekarzem i przyjacielem że zawsze dotrzymuje słowa. Kiedy łapiesz Boga za Jego Słowo i mocno w to wierzysz, to choćby wystąpiło przeciwko tobie całe piekło nic nie może powstrzymać Bożej obietnicy. O chwała Panu za Jego niezmierną dobroć. Pan dalej nade mną pracował i pokazał, że nie mieszka w organizacji. w jakieś tradycji czy dogmacie ale w swoim SŁOWIE.
Dzięki temu, że posłał proroka Wiliama Marriona Branhama, przyniósł świeże poselstwo, że JEZUS CHRYSTUS JEST CIĄGLE TEN SAM, ŻE W JEGO IMIENIU JEST UWOLNIENIE OD WSZELKIEGO GRZECHU, NIE W TRZECH ALE W JEDNYM JEZUSIE CHRYSTUSIE. A BIBLIA MA BYĆ W NASZYCH SERCACH, A NIE NA PÓŁCE. ALLLLELUJA CHWAŁA PANU ZA BARANKA. JEŻELI W TEJ CHWILI MASZ ZAŁAMANIE I CZUJESZ, ŻE WSZYSTKO LEGŁO W GRUZACH PAMIĘTAJ JEZUS CHRYSTUS JEST CIĄGLE TEN SAM, NIEZMIENIAJĄCY SIĘ BÓG. CHWAŁA MU!
Marcin