Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam i na wieki
Hebr. 13;8
Z całego serca chcemy oddać Panu chwałę za zdarzenie, które miało miejsce w sobotę po południu 20 lutego 2016r. Razem z mamą pojechałyśmy do Sanoka w odwiedziny do bliskich. Sobotniego ranka wraz z mamą i starszą siostrą oraz jej małym synkiem udaliśmy się na zakupy. Wszystko było w porządku i nikt wcale nie domyślał się wydarzeń, które nastąpiły jakiś czas później. Kiedy wróciliśmy po zakupach do domu, mama krzątała się w kuchni, po czym stwierdziła, że idzie się położyć, bo źle się czuje. Widziałam, że coś było nie tak. Mama dosyć często miewała problemy związane z sercem. Lekarz stwierdził u niej migotanie przedsionków, jednak nie przyjęła podanej diagnozy.
Razem z siostrą przygotowywałyśmy obiad w kuchni, podczas gdy mama leżała w pokoju. Nagle przyszedł mój szwagier i szybko zawołał nas, żebyśmy się modlili za mamą. Mama leżała na łóżko i trzęsła się. Za nim zaczęliśmy się modlić Piotr przeczytał fragmenty miejsc Pisma: Psalm 103 oraz Księgę Izajasza 53 rozdział. Zamierzał przeczytać jeszcze jeden krótki fragment, lecz nagle przestała oddychać. Ręka opadła jej bezwładnie na dół. Zaczęliśmy ją wołać i budzić, jednak nie było żadnego odzewu. Oddech był niewyczuwalny. Dostałam chusteczki do modlitwy nad którymi modlił się Prorok i właśnie jedną z nich położyliśmy nad mamą. To był prawdziwy krzyk rozpaczy. Wołaliśmy do Pana, bo tak naprawdę nie było już żadnej nadziei. Nie było mamy z nami. Wołałam do Pana, że potrzebuję mamy i prosiłam by jej nie zabierał.
Mogliśmy odczuwać pokój i zwycięstwo nad nieprzyjacielem. Zobaczyłam, że mama miała przepełniony pokojem uśmiech na twarzy. Miała wymalowaną wielką radość. Podczas modlitwy zaczęła powoli oddychać, aż w końcu wzięła głęboki oddech i oddech był już płynny. Dzieci mojej siostry spały w tym czasie i żadne z nich się nie obudziło podczas całego zdarzenia. Mama nie otworzyła jeszcze oczu, ale oddychała.
W tym samym momencie, kiedy mój szwagier wyjrzał przez okno zobaczył stojącą tam karetkę. Akurat ktoś wezwał ją do sąsiadów. Było to dla nas zmaganiem, ponieważ nie wiedzieliśmy czy wezwać sanitariuszy, jednak nie zrobiliśmy tego.
Po chwili mama otworzyła oczy i pytała dlaczego leży. Zupełnie nie pamiętała co się stało i gdzie jest. Zaczęła dopytywać się o tatę, który w tym czasie był w domu (około 800 km drogi od Sanoka) . Była zupełnie nieświadoma tego co się stało i mówiła, że wszystko ją piecze. Leżała bardzo wymęczona. Kiedy pochyliłam się nad mamą i powiedziałam jej co się stało łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Powiedziała, że pamięta tylko jedną rzecz. Opowiedziała o tym jak szła pod rękę z białą postacią, po lśniących ulicach. Miała taki pokój i niczym się nie martwiła. Nie potrafiła opisać tego, co zobaczyła. Nagle ujrzała płaczącego tatę i usłyszała krzyk w oddali. Odwróciła się i poczuła coś takiego jakby wróciła z powrotem do ciała.
To całe zdarzenie trwało może około 3-4 minut. Po jakichś 30 minutach mama wstała całkowicie zdrowa z łóżka i mogła robić wszystko. Wtedy dzieci się obudziły.
Jakiś czas temu Oglądaliśmy świadectwo brata z Jeffersonville, któremu Bóg wrócił życie. Pomyślałam wtedy: Czy takie Rzeczy dzieją się tylko w Ameryce? Chciałabym czegoś takiego dożyć. Nie spodziewałam się, że kilka dni później będę mogła być świadkiem podobnej sytuacji. Tak bardzo się cieszymy, że Bóg jest ciągle Bogiem akcji i, że On manifestuje się w Swojej Oblubienicy. Tak jak Pan powiedział przez swojego Proroka, tak też działa w tych ostatecznych dniach. Niechbyśmy wszyscy weszli jeszcze głębiej w to cudowne Słowo i oddawali Panu chwałę za to jak działa pomiędzy nami.
Justyna Kluczenko