Pierwszy Edykt Teodozjusza.
Ten edykt został wydany bezpośrednio po tym, kiedy został Teodozjusz (Cesarz Rzymski) ochrzczony przez Pierwszy Kościół Rzymski. „My trzej cesarze chcemy, aby nasi poddani trzymali się niezachwianie tej religii, której św. Piotr nauczał Rzymian, która została wiernie zachowywana przez tradycje, i która jest obecnie nauczana przez arcykapłana Damasusa z Rzymu, i Piotra, biskupa z Aleksandrii, męża Apostolskiej świątobliwości, zgodnie z ustanowieniem Apostołów, i nauką Ewangelii. Wierzmy w jedno Bóstwo Ojca, Syna i Ducha Świętego, o jednakim majestacie w świętej Trójcy. Rozkazujemy, aby zwolennicy tej wiary zostali nazwani Katolickimi Chrześcijanami, piętnujemy wszystkich naśladujących bezsensownie inne religie podłym imieniem „heretycy”, i nie pozwalamy, aby ich niekonwencjonalne zgromadzanie się nosiło imię kościoła. Oprócz potępienia przez boski sąd, muszą się liczyć z ciężką karą, którą nasz autorytet, prowadzony niebiańską mądrością, stosownie obmyśli, aby ją odpowiednio nałożyć…”
Piętnaście zakonów karnych, które wydał ten cesarz, na wiele lat pozbawiły wyznawców Ewangelii wszelkich praw do uprawiania ich religii, wykluczały ich z wszelkich cywilnych urzędów i zagrażały im grzywną, konfiskatą mienia, wygnaniem, a nawet w wielu wypadkach śmiercią.
Pragnę zaznaczyć, że ci pierwsi biskupi myśleli, że są ponad Słowo. Oni mówili ludziom, że mogą im przebaczać grzechy na podstawie wyznania tych grzechów. To nie było nigdy prawdą. W drugim wieku zaczęli chrzcić niemowlęta. Oni rzeczywiście praktykowali chrzest ku odrodzeniu. Nic dziwnego, że ludzie dzisiaj są tak poplątani. Jeżeli byli w takim poplątaniu wówczas, tak krótko po Pięćdziesiątnicy (Dz. Ap. 2), to obecnie są w jak najbardziej beznadziejnym stanie, będąc około 2000 lat oddaleni od pierwotnej prawdy.
Zauważcie, że Konstantyn urządził specjalne święta dla ludzi. Były to stare pogańskie święta z nowymi nazwami, przejętymi z kościoła, albo w niektórych wypadkach chrześcijańskie obrządki zostały zbezczeszczone przez pogańskie ceremonie. Oni zamienili oddawanie czci bogu słońca, na oddawanie czci Synowi Bożemu. Zamiast, aby je obchodzić 21 grudnia, kiedy zazwyczaj obchodzono święto boga słońca, przesunęli je na 25 grudnia i nazwali je dniem narodzin syna Bożego. My jednak wiemy, że on urodził się w kwietniu, kiedy życie zaczyna się rozwijać, nie w grudniu. A oni wzięli święto Astaroty i nazwali je świętami Wielkanocnymi, podczas których chrześcijanin powinien obchodzić śmierć i zmartwychwstanie Pana. W rzeczywistości było to pogańskie święto Astaroty.
Oni umieścili w kościele ołtarze. Wnieśli tam posągi. Podali ludziom to, co nazwali apostolskim wyznaniem wiary, chociaż nie możecie tego znaleźć w Biblii. Oni uczyli ludzi oddawać cześć przodkom, w wyniku czego uczynili Rzymskokatolicki Kościół największym spirytystycznym kościołem świata. Wszelkie nieczyste ptactwo znalazło się w tej klatce. A teraz mamy protestantów z ich organizacjami, czyniących te same rzeczy.
Oni spożywali rzeczy ofiarowane bałwanom. Otóż, ja nie mówię, że oni naprawdę spożywali mięso, ofiarowane bałwanom. Chociaż bowiem sobór w Jeruzalemie wypowiedział się przeciw czemuś takiemu, Paweł niewiele sobie robił z tego, kiedy powiedział, że bożki są niczym. Była to tylko sprawa sumienia; jedynie gdyby to zgorszyło słabego brata, wtedy nie było to pozwolone. Poza tym, to objawienie dotyczy pogan a nie żydów, chodziło bowiem o zbory z pogan. Ja to widzę w tym samym świetle, i zrozumiewam słowa Pana: „Jeśli nie będziecie jedli Mego ciała i pili Mojej krwi, nie macie żywota w sobie. Nie samym chlebem. człowiek żyć będzie, ale każdym Słowem, pochodzącym z ust Bożych.” Jak więc widzicie, spożywanie jest w rzeczywistości braniem udziału w przyjmowaniu pokarmu w duchowym sensie. A więc, kiedy ci ludzie kłaniali się obrazom, zapalali świece, obchodzili pogańskie święta, wyznawali swoje grzechy ludziom, (wszystko to, co należało do religii diabła), oni stali się współuczestnikami diabła, a nie Pana. Oni znajdowali się w bałwochwalstwie, czy to przyznawali, czy nie. Mogli sobie mówić, ile tylko chcieli, że ołtarze i kadzidła były tylko w tym celu, aby im przypominać modlitwy Pańskie, lub myśleli sobie o tym cokolwiek. Oni mogą powiedzieć, że kiedy modlą się przed posągiem, czynią to tylko dlatego, aby temu przypisać głębsze znaczenie, a to, że wyznają grzechy kapłanowi, jest w rzeczywistości przed Bogiem. Oni to czynią w swoich sercach, a kiedy mówią, że kapłan im przebacza, jest to tylko dlatego, że on to czyni w Imieniu Pańskim. Oni mogą sobie mówić co chcą, lecz są uczestnikami tej dobrze znanej babilońskiej, szatańskiej religii i przyłączyli się do bałwanów i popełniają duchowe cudzołóstwo, co oznacza śmierć. Oni są martwi.
Zatem kościół i państwo zawarli małżeństwo. Kościół zjednoczył się z bałwanami. Mając za sobą państwową moc, uważali, że obecnie „Przyszło królestwo Boże, a Boża wola została narzucona tej ziemi.” Nic dziwnego, że Kościół Rzymskokatolicki nie wygląda powrotu Pana Jezusa. Oni nie oczekują na tysiącletnie królestwo. Oni mają swoje tysiącletnie królestwo już tutaj. Papież sprawuje obecnie władzę, a Bóg sprawuje pono władzę w nim. Więc kiedy on przyjdzie, według ich mniemania musi to być wtedy, kiedy zostaną przygotowane nowe niebo i nowa ziemia. Oni się jednak mylą. Papież jest głową fałszywego kościoła, a tysiącletnie królestwo nastanie. Lecz kiedy to się będzie dziać, jego tam nie będzie. On będzie gdzieś indziej.
Wy wiecie, po Konstantynie fałszywy kościół miał możliwość zanurzyć swoją rękę do państwowej skarbnicy, w wyniku czego wzniesiono przepiękne budynki, pełne ślicznych posągów. Te posągi, sporządzone z białego marmuru, były w rzeczywistości rzymskimi bożkami, przemianowanymi na świętych. Kościoły i ich wyposażenie były nadzwyczaj piękne, jak wyglądają niektóre jeszcze dzisiaj. Lecz Bóg nie był z nimi. Gdzie był Bóg? On był ze świętymi w jakimś małym domku, albo w jaskini, albo gdzieś w dzikiej górskiej okolicy, gdzie oni ukrywali się przed członkami fałszywego kościoła. Oni nie mieli pięknych budynków, strojnych chórów, kunsztownych ubiorów i innych świeckich atrakcji. Lecz obecnie, w tej szczególnej obietnicy dla wierzących wszystkich wieków, Bóg orzekł, że im da nagrody wielce kosztowne i wiecznie trwające. Niechaj sobie ci zamożni patrzą z góry na ubogich. Niechaj składają wielkie sumy do kościoła, który by mógł na odwrót uczcić tego dawcę przez umieszczenie marmurowej tablicy, albo jakiegoś posągu dla ich uczczenia na publicznym widoku, aby go wszyscy mogli oklaskiwać. Pewnego dnia Bóg, Który widzi i zna wszystko, zawezwie jeszcze raz tę wdowę, za to że wydała wszystko co miała, chociaż to były tylko dwa grosze, i ON Sam wynagrodzi jej ze skarbów niebieskich.
Tak ukryta manna i nowe imię w białym kamieniu. Jak dobrym jest Pan dla nas, że nas tak cudownie wynagradza, a my tacy niegodni słudzy. O, ja pragnę być gotów w każdym czasie czynić Jego wolę, aby sobie zgromadzić skarby w niebie.
O, Kościele Boży, jest tylko jedna nadzieja. Powróćcie z powrotem do Słowa i pozostańcie w nim!