„Łatwo mówić o wierze, kiedy jesteś na szczycie, kiedy wszystko się dzieje tak jak ty tego chcesz. Ale gdyś w dolinach, próbach i doświadczeniach, tam twoją wiarę przetestować chce Bóg”.
Filip: Zanim rozpoczniemy świadectwo o naszej Elence, chciałbym wspomnieć o kilku rzeczach. W styczniu 2017 roku miałem spotkanie z moim klientem, panem K., gdy miałem możliwość złożenia świadectwa o Panu. Powiedział mi, że jego siostra urodziła dziecko, które jego zdaniem mogło być zdrowe, ale lekarze popełnili wiele błędów, którym można było zapobiec. Teraz jego siostra ma duży ciężar, opiekując się niepełnosprawnym dzieckiem. Gdyby Bóg istniał, nie dopuściłby do tego… Bardzo dobrze pamiętam, jak ten pan zapytał mnie: „Masz dzieci?”. Powiedziałem: „jeszcze nie”. „Więc masz rację, łatwo ci mówić o swojej wierze w Boga, który uzdrawia. Powiedz mi, jak byś zdecydował w przypadku mojej siostry, gdybyś dowiedział się, że dziecko będzie niepełnosprawne, czy chciałbyś je mieć? Mówisz o Bogu, który uzdrawia, ale kiedy widzę dziecko mojej siostry, mam swoje zdanie na ten temat. Jeśli będziesz w podobnej sytuacji, to możemy dalej rozmawiać…” To był czas, kiedy moja żona i ja mieliśmy wielką potrzebę, nie mieliśmy dzieci. I mogę ci powiedzieć, że są chwile w życiu człowieka, kiedy niektóre pytania są dla ciebie wyjątkowo niewygodne. W tym przypadku nie było inaczej. Wierzę, że to Pan dał mi siłę, aby odpowiedzieć: „Szczerze mówiąc, nie wiem, co ci w tej chwili powiedzieć, ponieważ nie mamy jeszcze dzieci, ale wiem jedno, że Bóg na pewno by pomógł nam jakoś”. Pomyślałem wtedy: „Boże, jak mogę bardziej realistycznie udowodnić to świadectwo temu panu?”. Nigdy nie myślałem, że Bóg przyjdzie z odpowiedzią. W końcu myślałem, że jak Bóg pobłogosławi nas dzieckiem, to pobłogosławi nas zdrowym dzieckiem…
Dziś z doświadczenia mogę powiedzieć: „zdrowie nie jest oczywistością, ale jeśli jest dane, jest darem od Boga, za który trzeba być wdzięcznym…”
Pan przypomniał mi to świadectwo dopiero kilka lat później, kiedy w maju 2021 roku zostaliśmy poinformowani przez lekarza, że dziecko, które się urodzi, najprawdopodobniej będzie miało zespół Downa. Zawsze chcę być gotowy do składania świadectw, ale pamiętam ten dzień, kiedy nie mogłem nawet powiedzieć słowa, ale moja żona została pobłogosławiona Bożą mądrością i siłą, aby szybko zareagować i powiedzieć lekarzowi o naszym stosunku do przerwania ciąży. Bardzo szybko przypomniałem sobie wtedy niemiłą rozmowę z moim klientem z 2017 roku.
Przez całą ciążę i po porodzie miały miejsce niesamowicie intensywne próby. Kiedy w Nowym Testamencie młody człowiek urodził się niewidomy, zadano pytanie: „czyja wina… kto zgrzeszył, że urodził się niewidomy?” Odpowiedź Pana Jezusa brzmiała:
„Ani on, ani jego rodzice nie zgrzeszyli, ale aby się na nim objawiły sprawy Boże”. Od tego momentu wiedziałem jedno. „Panie, bądź wola Twoja, ja nie rozumiem tego, ale Ty wiesz najlepiej”. Wiedziałem też, że spełni swoją wolę. I jako Jego dziecko chcę to otrzymać tak, jak On to daje. Dziś mogę powiedzieć tak: „nasza wiara w pełne wyzdrowienie Elenki wciąż jest aktualna.
Życie Elenki było, jest i będzie wspaniałym świadectwem. Bóg się nią posługuje”. Zakończę opowieść z panem K. Kiedy urodziła się Elenka, Bóg dał mi łaskę ponownego spotkania z tym klientem. Tym razem w ogóle nie pamiętał naszej rozmowy, był dość zdziwiony, że ja znałem szczegóły historii dziecka jego siostry. Moje świadectwo sprzed 4 lat zostało potwierdzone. Pan K. był zachwycony. Wierzę, że Bóg użyje tego świadectwa. Widziałem na własne oczy, jak ogromny efekt może mieć nasze świadectwo, gdy jest następnie potwierdzane przez nasze własne życie.
Sara: Kiedy zapytano nas, czy moglibyśmy napisać świadectwo o naszej Elenie, pomyślałam o zrobieniu tego, gdy wszystkie jej problemy zostaną rozwiązane. Moim pomysłem było, aby świadectwo dotyczyło całkowitego uzdrowienia. Im dłużej o tym myślałam, tym bardziej zdawałam sobie sprawę, że nie każda droga do uzdrowienia jest taka sama. Przeszliśmy długą drogę i wiem, że wielu z was wspierało nas w swoich modlitwach. Nasz Bóg był dla nas tak dobry, że oszczędził naszą Elenkę i chcemy Mu za nią podziękować oraz za pomoc na każdym etapie naszej drogi.
Bóg dał nam 2 dzieci. Na nasze pierwsze cudowne dziecko czekaliśmy 6 lat, aż wreszcie w listopadzie 2019 powitaliśmy w naszej rodzinie zdrowego synka. 2 lata później powitaliśmy na świecie córeczkę.
U Elenki po urodzeniu zdiagnozowano zespół Downa, ale lekarz podejrzewał to już podczas badań prenatalnych. Pierwsze 2 tygodnie życia spędziła w szpitalu z powodu problemów z sercem, ale została wypisana bez operacji serca. Sam ten czas był dla nas jako rodziny bardzo trudnym okresem, ale Bóg był wierny.
Gdy miała 2 miesiące zachorowała na Covid. Spędziliśmy prawie tydzień w szpitalu z powodu jej zapotrzebowania na tlen, ale wkrótce wyzdrowiała. W tym czasie została zbadana przez laryngologa i zdiagnozowano u niej stridor (świst krtaniowy).
Myśleliśmy, że najgorsze już za nami, aż pod koniec lutego zachorowała. Pojechaliśmy na izbę przyjęć, ponieważ jej stan szybko się pogorszył. Została przyjęta na oddział noworodkowy. Po badaniach szybko przenieśli ją na oddział intensywnej terapii i podali tlen, aby pomóc jej oddychać.
Jej stan się nie poprawiał, zdiagnozowano u niej chorobę pneumokokową i metapneumowirus. Walczyła ale stan się pogarszał, więc zaintubowali ją i założyli respirator. Potrzebowała 100% wsparcia respiratora, nasycenie tlenem utrzymywało się poniżej 90%.
Jednego dnia cieszyliśmy się, gdy jej wysycenie wzrosło o kilka procent, a po kilku godzinach znów było bardzo niskie. Chcieliśmy się pomodlić i założyć jej kawałek chusteczki, ale to było w czasie obostrzeń covidowych, tylko 1 rodzic mógł ją odwiedzać na raz. Postanowiliśmy wziąć jej pieluszkę z króliczkiem, poprosiliśmy braci, aby się nad nią pomodlili i zawieźliśmy ją do szpitala. Chcieliśmy ją do niej zbliżyć i była to bardzo dobra decyzja. Pielęgniarki zawsze kładły go obok niej, albo na niej, albo nakładały jej na oczy!
W tym czasie słyszeliśmy wszystkie scenariusze tego, co może pójść nie tak, jak jej stan może mieć skutki na całe życie. Toczyła bitwę, którą przegrało wielu dorosłych i dzieci. Mieliśmy najgorsze 48-72 godziny, kiedy jej stan był taki, zamówiono maszynę podtrzymującą życie. Przez całą noc trzymaliśmy telefony z włączonym dźwiękiem, nie wiedząc, czy szpital nie będzie do nas dzwonił z informacją o przeniesieniu do specjalistycznego szpitala w Pradze.
Potem powoli jej stan zaczął się poprawiać. Lekarze zaczęli zmniejszać moc respiratora, a jej saturacja była bardziej stabilna. Nie robiła postępów, jakich się spodziewali, i miała własne tempo we wszystkim.
Wciąż była w śpiączce, zaintubowana i oddychała pod respiratorem. Musieli ją ustabilizować przy 15-20% mocy respiratora, zanim mogli ją ekstubować i zacząć wybudzać. Byliśmy daleko od osiągnięcia tego punktu, a jej płuca wciąż były w bardzo złym stanie. Kończył nam się czas, by mogła być zaintubowana przez usta. Lekarze zaczęli przygotowywać nas do konieczności wykonania tracheostomii, aby dać jej więcej czasu na rekonwalescencję.
Nasi lekarze powiedzieli, że mają czas do wtorku na wykonanie tracheostomii, ale po omówieniu jej przypadku i tempa poprawy uznali, że jest to dla niej konieczne i zaplanowali operację na piątek rano. Byłam u niej w czwartek przed operacją do 14.00. W ostatniej chwili zapadła decyzja o zabraniu jej na tomografię komputerową przed operacją. Wiedzieli, że jej tchawica jest węższa niż powinno wynikać z bronchoskopii, którą wykonali przez kilka pierwszych dni.
Kiedy wróciłam do domu, otrzymałam telefon od naszej lekarki, która sama była bardzo rozczarowana. Poinformowała mnie, że stwierdzili, że tchawica Elenki jest bardzo wąska (mniej niż połowa rozmiaru, jaki powinna mieć) i boją się, że nie będą mogli użyć standardowych kaniuli dotchawiczych, które mają do dyspozycji. Powiedziano mi, że nie mogą zagwarantować, że operacja się powiedzie, a ona może nie przeżyć… Dyskutowali o alternatywach, ale niczego nie obiecali.
To popołudnie było dla nas wyjątkowo trudne. Kiedy mój mąż usłyszał tę wiadomość, poszedł i otworzył rodzinny ołtarz z cytatem na ten dzień. Oto cytat, który przeczytał:
„Och, ono jest poważnie chore! Moje dziecko ma kolkę lub zapalenie płuc, tak źle! Doktorze Mojżesz, co mogę zrobić?” „Pozwól mi zobaczyć, co mam. „Ja jestem Panem, który cię uzdrawia”. To załatwia sprawę. Amen. Odeszli. Zgadza się. Idąc dalej, radując się. To wszystko, czego potrzebowali: „Ja jestem Panem, który cię uzdrawia”. Spośród sześciuset kilkunastu konkretnych obietnic Boskiego uzdrowienia, tylko w Nowym Testamencie, a mimo to dziś wieczorem kwestionujemy Boga. Co będzie oznaczał dla nas Sąd? „Ja jestem Panem, który cię uzdrawia”. Tak jest. To właśnie miał Mojżesz, dr Mojżesz miał w swojej torbie, w swojej apteczce, było to: „Ja jestem Panem, który cię uzdrawia”. Uzdrawiał więc wszystkie choroby i utrzymywał ich doskonale, i prowadził ich prosto przez pustynię do ziemi obiecanej. Och!
Modliliśmy się i płakaliśmy, tak mocno! Wiedzieliśmy, że Bóg ma nad tym kontrolę, bez względu na wszystko.
Wieczorem mój mąż zadzwonił do szpitala, żeby sprawdzić, co z naszą córką, a dyżurujący lekarz powiedział, że w jednym ze szpitali w Holandii znaleźli mniejszą kaniulę i chcą ją nam wysłać (zrobili to bo nie ma jej na stanie w naszym kraju). Zorganizowali transport, aby dostarczyć ją na czas operacji tego ranka. Operacja powiodła się!
Kiedy poszliśmy zobaczyć się z Elenką po jej operacji, rozmawialiśmy z pielęgniarką.
Powiedziała, że mieliśmy „szczęście”, że w ostatniej chwili podjęli decyzję o wykonaniu tomografii komputerowej. Planowali to zrobić po operacji. Gdyby tego nie zrobili, nie wiedzieliby o jej wąskiej tchawicy. Mieli tylko standardowe kaniule, które były za duże i nie mogli ich założyć podczas operacji. Ta, która została zamówiona z Holandii, pasowała bardzo ciasno. Pielęgniarka powiedziała również, że mieliśmy „szczęście”, że znaleźli tę kaniulę, ponieważ nie było jej w naszym kraju. Po południu przeprowadzili kampanię poszukiwawczą, aby ją znaleźć, i udało im się zlokalizować tylko jedną w Holandii. Koszty przewiezienia jej na czas były bardzo wysokie, ale postanowili ją przywieźć, nawet gdy nie byli do końca pewni, czy będzie potrzebna. Poinformowała nas, że operację przeprowadzał najlepszy laryngolog, więc znowu mieliśmy „szczęście”, że był dostępny do wykonania operacji. Powiedzieliśmy jej, że nie wierzymy, że to „szczęście”, ale wierzymy, że Bóg wysłuchał wielu modlitw. Powiedzieliśmy jej o wielu ludziach na całym świecie, którzy modlili się za Elenkę, kiedy wysłaliśmy informacje o jej potrzebie. Tego dnia nasz Bóg uczynił wiele cudów dla Elenki.
Wiele małych, właściwych decyzji podjętych we właściwym czasie umożliwiło operację. Każdy szczegół był pod Jego kontrolą.
Następnego dnia zaczęli zmniejszać dawki środków uspokajających i dopiero po kilku dniach otworzyła oczy. Miała zespół abstynencyjny przez kilka następnych dni, ponieważ otrzymywała wiele leków, aby utrzymać ją w śpiączce, a jej małe ciało było do tego przyzwyczajone i w pełni obudzone. Nie mogłam się doczekać, aby znów ją przytulić!
W szpitalu spędzaliśmy każdy dzień, przynajmniej kilka godzin, kiedy była w śpiączce, a kiedy się wybudzała, spędzaliśmy z nią więcej czasu. Jej poprawa była widoczna każdego dnia! Kiedy była już w pełni wybudzona, stan jej płuc się poprawiał, a respirator ustawiono na minimalne wspomaganie. Potem powoli wyłączyli respirator i Elena znów zaczęła samodzielnie oddychać.
Lekarze skonsultowali się z otolaryngologiem w Pradze w sprawie wąskiej tchawicy Elenki. Zgodzili się przenieść ją do Motol w Pradze w celu dalszego leczenia. Udało mi się tam z nią pojechać i spędziliśmy tam ponad tydzień. Wykonali 2 zabiegi dylatacji, ponieważ na kilku poziomach utworzyło się zwężenie tchawicy. Zostaliśmy odesłani z powrotem do Hradca, aby być blisko naszej rodziny przez 2 tygodnie i wróciliśmy do Pragi na kolejny zabieg. Potem wróciliśmy do Hradca i po kilku dniach zostaliśmy wypuszczeni do domu! Pomiędzy transferami mieliśmy nową dawkę próby, kiedy Elenka złapała rotawirusa i norowirusa w odstępie tygodnia. Był to dla nas bardzo zniechęcający czas, ponieważ musieliśmy przebywać w izolacji. Ale Bóg wie, co jest najlepsze i jestem wdzięczna, że pomógł nam przez to przejść. Byliśmy pod okiem lekarzy, Elenka nie była odwodniona i bardzo dobrze walczyła z obydwoma wirusami.
Tak się cieszę, że mamy społeczność z ludzi, którzy się troszczą, modlą się i nigdy nie opuszczają cię w najciemniejszych chwilach życia. Nie wyobrażam sobie życia samotnie, bez Boga, bez niesamowitego wsparcia rodziny, przyjaciół, a nawet nieznajomych. Dzielę się tym, więc może komuś to pomoże. Może przeżywasz ciężkie chwile. W modlitwie jest moc!
Codziennie wysyłaliśmy informacje o jej stanie do wielu osób, a ludzie na całym świecie modlili się za nią. Mogliśmy odczuć te modlitwy, które pomogły nam przetrwać każdy dzień, nawet wtedy, gdy czasami wydawało nam się, że nie mamy już sił do dalszego działania. Podam przykład:
Dzień po przyjęciu Eleny do szpitala (koniec lutego) czułam się bardzo zniechęcona i niesamowicie za nią tęskniłam. Leżałam na łóżku, a mój 2,5 letni synek bawił się obok mnie. Płakałam, a on przyniósł lalkę i włożył ją w moje ramiona. To mnie dobiło i wypłakałam sobie oczy. Tak bardzo tęskniłam za moim dzieckiem! Tego samego wieczoru ciocia przesłała mi film przedstawiający pastora, który modlił się w swoim zborze podczas spotkania zborowego.
Szczególnie modlił się za mnie, abym mogła jak najszybciej mieć córeczkę z powrotem w ramionach! Mąż zrobił mi zdjęcie z lalką i poszłam zobaczyć, która godzina, a modlitwa była mniej więcej w tym samym czasie, kiedy leżałam i płakałam, żeby mieć dziecko z powrotem w ramionach…
Pewnego dnia ktoś wyzwał mnie na temat naszego stosunku do uzdrowienia naszego dziecka i dokładnie w tym samym czasie jeden przyjaciel, nie wiedząc, co się stało, przesłał mi 2 cytaty na temat uzdrowienia:
„Chociaż wydaje się, że okoliczności uderzają z prawej i lewej strony, ale ta wiara nigdy się nie zmienia, ponieważ jesteś pewien, że On jest Bogiem. A jeśli On jest Bogiem, dotrzymuje swojej obietnicy”
„I Mojżesz nigdy nie udał się do Egiptu, domniemając, że Bóg był z nim; poszedł do Egiptu, wiedząc, że Bóg był z nim. Widzicie? Nie przyjmujecie swojego uzdrowienia, myśląc, że Bóg to uczyni, już to uczynił. On to obiecał, a wasza wiara mówi, że tak jest i nic innego nie może tego wymazać”.
Och, właśnie wtedy potrzebowałam potwierdzenia!
Otrzymaliśmy wiele wiadomości, wiele cytatów. Organizowano specjalne spotkania modlitewne. Czasami dokładnie ten sam fragment Pisma Świętego był nam przesyłany przez zupełnie różnych ludzi z różnych części świata. To było niesamowite widzieć, jak Bóg potwierdza swoje Słowo, potwierdza, że jest blisko i nie zapomina o nas. Nie wiemy, dlaczego musimy przechodzić przez pewne rzeczy, ale zawsze jest powód do prób. Nigdy nie poznalibyśmy tylu ludzi, gdyby nie Elenka. Spotkaliśmy niesamowitych lekarzy, pielęgniarki i ludzi, którzy naprawdę kochali i troszczyli się o nasze dziecko. Były okazje do składania świadectw, odbyło się wiele dyskusji na temat pierwotnej diagnozy Elenki.
Mija prawie rok, odkąd Elenka została wypuszczona do domu. Nadal ma tracheostomię. Kilkakrotnie wracaliśmy do szpitala Motol w Pradze na endoskopię i poszerzenie zwężenia tchawicy. Nie wiemy jak długo będzie miała tracheostomię. Lekarze nie są w stanie nam dokładnie powiedzieć. Okazało się, że ma laryngomalację, co prawdopodobnie było powodem tak silnej choroby w lutym. Laryngomalacja zwykle poprawia się z czasem i ufamy Bożemu wyczuciu czasu, aby sytuacja się poprawiła.
Elenka każdego dnia robi postępy. Osiąga swoje kamienie milowe we własnym tempie. Jesteśmy wdzięczni naszemu Bogu, że dał nam ją w naszym życiu. Wnosi wiele radości do naszej rodziny. Mamy obietnicę, że Bóg nie da nam więcej, niż możemy udźwignąć. Dał nam Elenkę, ponieważ wiedział, że potrzebujemy jej w naszym życiu, pomaga nam też po drodze. Chcemy, aby był uwielbiony przez jej życie i świadectwo.
Dziękujemy każdemu z was za wsparcie naszej rodziny w swoich modlitwach. Te modlitwy wiele dla nas znaczyły i pomogły nam przetrwać. Po raz pierwszy w życiu mogliśmy naprawdę poczuć, co to znaczy mieć za plecami taką armię wierzących, modlących się o nasze potrzeby i cieszących się razem z nami.
Niech Bóg wam obficie błogosławi.
Chwała Bogu!
Filip i Sara Szturc z rodziną.