Urodziłem się w 1957 roku w wierzącej rodzinie, jako trzeci z pięciorga dzieci. Mój tata był głuchoniemy. Do zboru ani na szkółkę niedzielną od dzieciństwa nie ciągnęło mnie. Bracia ze zboru chcieli pomóc mojej mamie i myśleli, że mnie przemocą zmuszą do wiary. To spowodowało niechęć do wierzących, z którą się zmagałem prawie przez całe życie. Poślubiłem żonę z katolickiej praktykującej rodziny i urodził nam się syn a za osiem lat córka.
Żona pracowała całe życie jako pielęgniarka położna. Poświęcałem czas głównie na profesjonalny sport, później pochłonął mnie biznes i moje życie staczało się coraz niżej aż do nałogu alkoholowego. Upadłem tak nisko, aż wylądowałem w 2007 roku w szpitalu psychiatrycznym a potem byłem na leczeniu odwykowym od alkoholu. Tam po raz pierwszy przyszła taka myśl: Jeżeli chcesz zmienić swoje życie, przestań okłamywać samego siebie.
Potem nieświadomie odbiłem się od dna, choć jeszcze wtedy nie rozpoznałem, że to już działa Pan. Zacząłem uporządkowywać swoje życie i przestałem pić, ale w 2009 roku podczas urlopu tragicznie zginęła w wypadku samochodowym nasza dwudziestoletnia córka. To spowodowało, że stoponiowo zacząłem bardziej poświęcać czas swojej żonie a coraz mniej kolegom, a kiedy w 2019 roku przeszliśmy na emeryturę, to zostaliśmy sami – bez kolegów, nawet z rodziną nie utrzymywaliśmy prawie żadnych kontaktów.
Wreszcie mieliśmy czas dla siebie i mieliśmy wrażenie, że będziemy sobie korzystać z wolnego czasu na emeryturze. Na przełomie 2019/2020 roku mojej żonie Zdence zdiagnozowano na twarzy raka. Zawalił mi się wtedy cały świat – żona była jedyną bliską osobą, która mi pozostała. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Sytuacja się pogarszała – codziennie jeździliśmy po lekarzach i badaniach, ale po nocach zmagałem się sam ze sobą.
Mniej więcej po trzech miesiącach wewnętrznych zmagań i walk usłyszałem Głos: Zacznij się modlić, a wszystko będzie w porządku i dasz radę sam. Rano nie mogłem tego Głosu zignorować (był mocniejszy niż ja) i zaczęliśmy się z żoną pierwszy raz w życiu razem modlić. W marcu przebiegła operacja a w maju rozpoczęto chemioterapię i radioterapię.
Lekarze musieli założyć Zdence do żołądka PEG dla żywienia dojelitowego, ponieważ po radioterapii nic nie potrafiła jeść, ale po chemioterapii i tak wszystko wymiotowała. Bardzo schudła – po prostu skóra i kość. Dwa razy musieliśmy dzwonić po karetkę, ponieważ Zdenka straciła przytomność. Praktycznie z żoną już pożegnaliśmy się – po ludzku sytuacja wyglądała beznadziejnie.
Lekarze nie mogli przerwać cyklu chemioterapii i radioterapii, dlatego przewieźli żonę na onkologię, gdzie była tylko na kroplówkach, ponieważ wogóle nie potrafiła przyjmować stałego pokarmu, ani przez PEG. Zacząłem się coraz intensywniej modlić. Byłem z żoną w codziennym kontakcie telefonicznym. Po trzech tygodnia powiedziała mi, że poddaje się – nie wytrzyma do końca leczenia. Całą noc modliłem się w desperacji.
Nad ranem wydarzyło się coś nadnaturalnego – ogarnęła mnie jakaś Moc, przyjemne uczucie. Rano zadzwoniłem żonie, która również obudziła się wypoczęta i napełniona nową siłą. Nie poddała się i zdecydowała się, że dokończy leczenie. Od tego dnia już nie było pogorszenia, ale codziennie było coraz lepiej, i tak jest aż do dzisiejszego dnia. Po powrocie żony do domu zachęcałem ją do krótkich spacerów, które codziennie przedłużaliśmy. Niedaleko domu znaleźliśmy ławkę, na której siadaliśmy i modliliśmy się razem.
Od początku choroby aż do lata nikt nie wiedział o tym, co przeżywamy, nawet najbliższa rodzina. Żaden człowiek nie miał wpływu na nasze nawrócenie. Miesiąc po powrocie żony ze szpitala Coś zmusiło mnie do tego, aby przeprosić bliskich i pojednać się z całą rodziną. Choć było to dla mnie bardzo trudne, było to znowu mocniejsze niż ja.
Trwało to mniej więcej pół roku, ale w końcu pojednałem się ze wszystkimi, z którymi prawie całe życie byłem w złych stosunkach albo nie miałem żadnych relacji. Pan prowadzi mnie dalej i chcę dalej słuchać tylko Jego Głosu.
ON nie tylko uzdrowił Zdenkę i mnie fizycznie, ale uzdrowił nas duchowo do tego stopnia, że przyjęliśmy Pana Jezusa Chrystusa jako Zbawiciela i Uzdrowiciela, a dzisiaj możemy się radować z tego, że jesteśmy Jego Oblubienicą. Chwała Panu. Amen.
Styczeń 2022
Józef Ondrusz
6 Szukajcie PANA, póki może być znaleziony; wzywajcie go, póki jest blisko.
7 Niech bezbożny opuści swoją drogę, a człowiek nieprawy swoje myśli i niech wróci do PANA, a on się zlituje; niech wróci do naszego Boga, gdyż jest on hojny w przebaczeniu.
8 Moje myśli bowiem nie są waszymi myślami ani wasze drogi nie są moimi drogami, mówi PAN;
Izj 55